Wmoim niedawnym felietonie pisałam, że jest za dużo szkół zarządzania. Studenci różnych kierunków zarówno w Polsce, jak i niemal na całym świecie, masowo uczą się rozumienia haseł takich jak przedsiębiorczość, projekt, marketing. Takie kształcenie jest nadmiarowe i oderwane od rzeczywistych potrzeb, a poza tym silnie nacechowane ideologicznie. W odróżnieniu od „zwykłych” kierunków studiów, kursy z zarządzania szczególnie często uczą treści niezgodnych, czy nawet sprzecznych z aktualną nauką, i nierzadko oczekuje się od studentów bezdyskusyjnego przyswajania wiedzy, nie samodzielnego, krytycznego myślenia. Jest zdecydowanie za dużo takich szkół zarządzania. To jednak nie znaczy, że jest za dużo zarządzania. Przeciwnie, uważam, że zarządzania jest za mało. Ale nie takiego, jakiego dziś uczą szkoły zarządzania.